Wrocławianka Roku - Adrianna Klimaszewska o kobietach, Polsce i projekcie "Różowa Skrzyneczka" [Wywiad]
2021-12-20 12:43:52Adrianna Klimaszewska - aktywistka, feministka, matka, pomysłodawczyni pierwotnie lokalnego projektu “Różowa Skrzyneczka”, który w kilka miesięcy uzyskał zasięg ogólnopolski. Dzięki wyjątkowemu zaangażowaniu, szczególnie w życie Polek, a także w normalizowanie tematów uważanych dziś za tabu, została ogłoszona Wrocławianką Roku. Dlaczego zdecydowała się działać w taki sposób? O Wrocławiu, Różowej Skrzyneczce i Polsce w poniższej rozmowie.
Zobacz też: Protesty przeciw "Lex TVN" na terenie całej Polski [FOTO].
Katarzyna Derezińska, dlaStudenta.pl: Jest Pani bardzo aktywną działaczką społeczną na terenie Wrocławia, ale też, jak się okazuje, poza nim. Kiedy odkryła Pani w sobie taką chęć, by angażować się w ten sposób?
Adrianna Klimaszewska: Kiedy zostałam matką. Praca w domu, całodobowe bycie z dziećmi, karmienie piersią - wszystkie te nowe matkowe wyzwania sprawiły, że potrzebowałam odskoczni, wyzwań pozarodzicielskich. Kiedy dzieci zasypiały, siadałam do komputera i pisałam projekty. Zaczęłam od sąsiedzkiej kroniki osiedlowej na Zakrzowie. I nie mogłam już skończyć.
Śledząc Pani inicjatywy widać, że nie jest to tylko droga zawodowa, ale też w dużej mierze życiowa. Co jest dla Pani ‘motorem” do działania?
Motywacją są dzieci, wszystkie. Na myśl o ich cierpieniu, krzywdzie cierpnie mi skóra. Wiem, że każdy może budować dla nich lepszy, bardziej przyjazny świat. To budowanie można zacząć od najbliższego otoczenia, od własnego podwórka. Nie ma mojej zgody na to, by dzieci marzły i głodowały przerzucane pomiędzy Polską a Białorusią. Nie zgadzam się też np. na ograniczanie ich prawa do rzetelnej, dobrej edukacji, również edukacji seksualnej. Chcę równego świata dla każdej osoby, wierzę w empatię i solidarność. Tymi wartościami staram się kierować w każdym działaniu.
Różowa skrzyneczka - pomysł, który przeznaczony był dla Wrocławia, rozrósł się na całą Polskę. Jakie były Pani oczekiwania wobec tego projektu?
Na pewno nie oczekiwałam takiego społecznego zaangażowania i mobilizacji wokół wykluczenia menstruacyjnego! W umieszczanie skrzyneczek i wypełnianie ich środkami higieny na czas miesiączki angażują się mieszkanki oraz mieszkańcy wsi, miasteczek, miast, wielkich aglomeracji. Totalnie różne osoby. Razem zmieniamy świat, bo sprawiamy, że dziewczynki i osoby menstruujące nie opuszczą już zajęć lekcyjnych z powodu braku podpaski (dziś co 5. dziewczynka). Kiedy startowałyśmy z Bożeną Powagą z projektem w Centrum Praw Kobiet we Wrocławiu, wydawało nam się, że problem wykluczenia menstruacyjnego dotyczy głównie kobiet w kryzysie bezdomności. Dziś, 2 lata od powieszenia pierwszej skrzyneczki we Wrocławiu, wiemy, że osób wykluczonych jest dużo więcej. To wykluczenie potęguje brak wiedzy. W 41 polskich domach o miesiączce w ogóle się nie mówi, w szkole o menstruacji mówi się za mało, niezbyt rzetelnie, z podziałem na chłopców i dziewczynki. Ten podział jest bardzo niezrozumiały, bo przecież menstruacja dotyczy nas wszystkich, a separowanie chłopców od “tego tematu” sprawia, że tabu jest jeszcze większe. Miesiączka nie jest przecież żadną tajemnicą.
Dzięki Różowej Skrzyneczce komfort wielu kobiet w Polsce się poprawił. Czy doświadczyła Pani jakiejś krytyki tego pomysłu?
Oczywiście! Usłyszałam, że nie powinniśmy o miesiączce w ogóle rozmawiać, bo to urąga godności. Że w skrzyneczkach powinny być piwa i golarki dla mężczyzn. Że nie ma sensu tego robić, bo podpaski będą rozkradane. W nas nie ma nawet wiary w oddolne projekty, nie ufamy sobie. To straszne. Tej krytyki i negatywnych głosów jest jednak dużo mniej niż solidarności i działania. Robimy rewolucję, czułą.
Nie da się ukryć, że temat menstruacji zalicza się jeszcze do tabu. Uważa Pani, że dzięki Różowej Skrzyneczce może zostać znormalizowany?
Totalnie. Potrzebujemy mówić, słuchać, rozmawiać i sprzeczać się wokół miesiączki. Wszystko po to, żeby żadna osoba nie musiała się już menstruacji wstydzić. Przecież miesiączka to doświadczenie ponad połowy populacji, to jest naturalny proces biologiczny, dzięki któremu możemy teraz ze sobą rozmawiać. Podpaski w przestrzeni publicznej to, po pierwsze dostęp do niezbędnego artykułu, po drugie walka z tabu. Ta walka jest trudna, ale zdecydowanie warta zabiegów. Marzy mi się świat, w którym w każdej szkole, instytucji publicznej, środki higieniczne na czas miesiączki są po prostu dostępne, a okres nie jest żadnym tabu.b
Tak, jak wspomniałam wcześniej, działa Pani szczególnie we Wrocławiu. Dlaczego akurat tutaj?
We Wrocławiu żyję, pracuję, we Wrocławiu urodziło się dwoje moich dzieci. To naturalne, że tu działam i staram się zmieniać naszą małą ojczyznę. Ostatni czas kryzysu humanitarnego na polsko-białoruskiej granicy sprawił jednak, że częściej wracam w miejsca dzieciństwa. Trasę Wrocław-Białystok przemierzam teraz dużo częściej, bo wozimy jako inicjatywa “Matki na granicę” najpotrzebniejsze rzeczy dla potrzebujących migrantów i uchodźców. Udało się zaangażować w to też moich rodziców.
Co zmieniłaby Pani w tym mieście?
Powszechną betonozę, system przydziału mieszkań z gminnych zasobów, przestrzeń miasta na bardziej dostępną i przyjazną dla każdej osoby. Potrzebujemy doświetlić podwórka, skwery, uliczki, by kobiety i starsze osoby nie musiały bać się, wychodzić z domów po zmroku. Potrzebujemy więcej zielonych oaz w pobliżu miejsc zamieszkania, ale też pracy nad pamięcią historyczną i tożsamością Wrocławia. Kobiety też go przecież tworzyły. I tworzą.
Ma Pani w planach kolejne projekty? Może już Pani nad czymś pracuje i uchyli rąbka tajemnicy?
Oczywiście. Finalizujemy z mieszkańcami i mieszkankami zbiórkę podpisów pod obywatelską inicjatywą uchwałodawczą ws. edukacji seksualnej. Chcemy, żeby takie zajęcia, fakultatywne, za zgodą rodziców, były dostępne dla wszystkich chętnych uczniów. Na tym na ten moment się skupiamy. Jeśli ktoś zbiórkę chciałby wesprzeć, zachęcam do kontaktu: adriannaklimaszewska@gmail.com.
Rozmawiała: Katarzyna Derezińska
fot. Krzysztof Zatycki