Opuścił biuro i wyruszył rowerem na Gibraltar
2015-12-04 11:07:36Chociaż do swojej pracy podchodził z zaangażowaniem i pasją, postanowił z niej zrezygnować, by rozpocząć niezwykłą przygodę. I tak Wojtek Milewski przestał zajmować się zarządzaniem ryzykiem przedsiębiorstw i sam podjął ryzyko, wyruszając rowerem na Giblartar.
Wojtek Milewski był studentem ekonometrii na Uniwersytecie Warszawskim. Do Deloitte trafił na trzecim roku studiów poprzez starszych kolegów z organizacji studenckich, którzy namówili go, by wystartował w rekrutacji na płatne praktyki. Jednak po odbyciu sześciomiesięcznych praktyk w firmie, gdy wkrótce miała się przed nim otworzyć perspektywa przejścia na etat, postanowił wyruszyć z przyjacielem na rowerową wyprawę. Celem ich podróży był Gibraltar.
Po ponad trzech miesiącach, odwiedzeniu piętnastu krajów, spaniu w namiocie, a czasem i pod gołym niebem i wreszcie przejechaniu 5100 km na rowerach dotarli do celu. Następnie przeprawili się promem do Maroko, gdzie po kolejnych kilkuset kilometrach na rowerze przerzucili się na stopa, którym dotarli na Saharę, a następnie w Atlas, gdzie zdobyli najwyższy szczyt tych gór. Mimo trudności z dostępem do Internetu, swoimi wrażeniami dzielili się ze znajomymi w mediach społecznościowych, w tym na stronie "Hejda na Gibraltar" na Facebooku.
W Warszawie Wojtka nie było 3,5 miesiąca. Po powrocie, gdy emocje związane z wyjazdem już opadły, zaczął się zastanawiać co dalej. Jak przyznaje, z nadzieją napisał do swoich szefów z Deloitte. Ku jego radości okazało się, że miejsce pracy wciąż na niego czeka. Zimą 2014 roku wrócił do swojego starego zespołu już na stanowisko konsultanta.
Niespełna rok po powrocie do Polski Wojtek awansował i dziś skupia się przede wszystkim na rozwoju zawodowym. Nie chce używać słowa "kariera", bo ma dla niego negatywne zabarwienie i kojarzy mu się głównie z wyścigiem szczurów, w którym uczestniczyć nie chce. O kolejnej wyprawie rowerowej gdzieś po cichu już myśli, choć zdaje sobie sprawę, że pewnie tak daleko jak na Gibraltar nie uda mu się dotrzeć. Taka przygoda zdarza się bowiem tylko raz w życiu.
MH/ip
fot. Wojtek Milewski/materiały prasowe