Koronawirus w Hiszpanii: Dramatyczna relacja z Madrytu
2020-03-26 14:33:36Koronawirus w Hiszpanii sieje obecnie równie wielkie spustoszenie jak we Włoszech. Udało nam się zdobyć relację Polki, która od lat mieszka w turystycznym mieście Torrevieja. Opisuje nam ona dramatyczną sytuację w swoim regionie oraz samym Madrycie, gdzie już szpitale straciły zdolność do ratowania życia wszystkim zarażonym koronawirusem pacjentom.
Koronawirus w Hiszpanii - relacja
Wszystkie szkoły są zamknięte, podobnie jak bary, restauracje, kina, muzea i urzędy. Coraz więcej firm też się zamyka przynajmniej dla petentów. Firmy pozwalają na pracę zdalną kiedy tylko jest to możliwe. Nie można już jechać do miejsca pracy autem w kilka osób, każdy musi osobno.
Na początku policja miała informować ludzi na ulicach, że nie można wychodzić, a jeśli już to tylko za konieczną potrzebą do sklepu i do apteki oraz z psem na szybki spacer, wyłącznie by się zwierzak załatwił i tyle. Na początku nadal sporo osób wychodziło i chyba nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji, przynajmniej tu gdzie ja mieszkam, w Torrevieja, jakieś 40 kilometrów od większego miasta Alicante (miasto położone na Costa Blanca, w południowo-wschodniej Hiszpanii, populacja wynosi 86 346 – przyp. red.). To jest nadmorskie miasteczko, bardzo turystyczne i mieliśmy sporo przyjezdnych osób, które mają problem z powrotem do domu. To informowanie przechodniów szybko się jednak skończyło i policja po prostu musiała zacząć wypisywać mandaty i to minimum 600 euro by zatrzymać ludzi w domach.
U nas bardzo późno poczyniono takie radykalne kroki by pozamykać wszystko, bo rząd nie chciał „kończyć z gospodarką”. Mieliśmy już przykład z Włoch, a mimo to zwlekano z konkretnymi działaniami. Hiszpania nie zamknęła ani granic, ani nie kazała trzymać kwarantanny. W porównaniu z sytuacją we Włoszech, jeśli chodzi o ilość zarażonych, to u nas jeszcze później wprowadzono różne obostrzenia.
Obecnie siedzimy w domu, to znaczy ja siedzę z dziećmi, a mój mąż jako policjant pracuje cały czas, nie ma nawet dni wolnych. Dochodzą do nas informacje z Madrytu, w którym jest okropnie źle, tak jak we Włoszech. Szpitale są już wszystkie przeciążone. Ludzie nie pojmują, że zostają w domu nie po to, by się samemu nie zarazić, lecz po to, by nie przeciążać szpitali.
Każdy powinien się traktować siebie jako potencjalnego nosiciela, który może zarazić starsze osoby. Jak się zarazisz od jednej osoby, to jakoś tę chorobę przejdziesz, ale jak od kilka jednocześnie, to natężenie tego wirusa jest takie, że dużo gorzej jest go zwalczyć. Już w Hiszpanii zmarła pielęgniarka. Już zmarł policjant, który miał 37 lat i był zdrowiutki wcześniej. W radio relacjonowała ze szpitala pielęgniarka, że brakuje sprzętu, rękawiczek, masek, strojów, okularów, bo wirus też przez oczy wchodzi. Tutaj robią sobie stroje z worków na śmieci, by się ochronić. Lekarze wybierają, kogo ratują, a kogo nie, bo brakuje masek tlenowych. Starsze osoby oddają sprzęt młodszym i umierają w samotności albo obecności lekarzy, bo oczywiście nie ma szans na jakieś odwiedziny. W ciągu dnia umiera ponad 400 osób. Jest po prostu okropnie.
Jeśli chodzi o pracę, to rząd stara się pomagać małym firmom i na przykład płaci 60-70% pensji pracowników, a resztę dana firma. Wiele firm jest zwolnionych z ZUS i podatków. Ma się państwo na to zapożyczyć. To jest bardzo trudna decyzja, tak zamknąć wszystko i zatrzymać gospodarkę, ale nie ma wyjścia. Anglia się broni przed tym, przez co zdziesiątkują ludzi i swój system ochrony zdrowia.
Taki jest tam styl życia, podobny jak u nas, że ludzie nie są zorganizowani i trudno im zostać w domach. Będzie więcej przypadków śmiertelnych, bo sytuacja nie zwalnia, jest coraz gorzej. W telewizji jakiś naukowiec mówił, że przez zmiany klimatu może powstawać więcej takich wirusów, nawet z roztopionego lodowca może wyjść jakaś nowa zaraza.
- relacjonuje dla portalu dlaStudenta.pl Małgorzata, mieszkanka Torrevieja.
MD
fot. instagram.com